Coraz częściej kremacja staje się alternatywą do tradycyjnego pochówku w trumnie. Powodów jest wiele, jednym z nich jest zaoszczędzenie cierpienia bliskim, gdyż prochy w urnie, o którą na pogrzebie opiera się zdjęcie zmarłego, emocjonalnie łatwiej jest pochować, niż martwe ciało osoby, która jeszcze kilka dni wcześniej z nami
W czuwaniu przy trumnie zmarłego wzięli udział także przedstawiciele władz lokalnych, stanu Sao Paulo, jak i miasta Santos. We wtorek o godz. 10 czasu lokalnego, krótko przed rozpoczęciem ceremonii pogrzebowej, kaplicę odwiedził ponownie wybrany niedawno na prezydenta kraju Luiz Inacio Lula da Silva.
Czasami, niektóre osoby życzą sobie, aby po śmierci włożyć im do trumny zasuszone ziele, które zostało poświęcone na Święto Matki Boskiej Zielnej. Jeżeli takie było życzenie zmarłego, warto je uszanować. Poinformujmy jednak firmę oferującą usługi pogrzebowe o tym, że chcemy umieścić w trumnie bliskiego jakieś przedmioty.
Fast Money. Rodziny osób zmarłych z powodu COVID-19 domagają się, aby dopuścić możliwość zrobienia zdjęcia zwłok w trumnie, przed jej zamknięciem. Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się w tej sprawie do Ministra Zdrowia. Ministerstwo Zdrowia 3 kwietnia wprowadziło nowe zasady dotyczące postępowania ze zwłokami osób zmarłych na na chorobę wywołaną wirusem SARS-CoV-2. Zgodnie z nowymi przepisami bliscy zmarłych dostają do pochowania zamkniętą trumnę, której nie wolno otworzyć. Rodziny nie mogą wiec zidentyfikować zwłok znajdujących się w trumnie. Prośby o zrobienie chociażby zdjęcia zmarłej, niestety, też nie jest możliwe. W związku z tym rodziny zmarłych nie mają pewności czy faktycznie żegnają bliską im osobę i czy do grobu zostaje złożona trumna z jej ciałem. W tej właśnie sprawie zwrócił się rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar do Ministra Zdrowia - podaje Pełne przekonanie, że w grobie rodzinnym zostały pochowane zwłoki konkretnej osoby bliskiej, ma doniosłe znaczenie z punktu widzenia prawa do pamięci i kultu osoby zmarłej, które jest samoistnym dobrem osobistym osób bliskich zmarłego - napisał RPO. W związku z niebezpieczeństwem szerzenia się choroby COVID-19 zasady postępowania ze zwłokami osób zmarłych na tę chorobę muszą zawierać pewne rygory, które zagwarantują bezpieczeństwo sanitarne. Jednak zdaniem RPO należałoby wprowadzić choćby namiastkę standardowej identyfikacji w stosunku do zwłok osoby zmarłej na chorobę COVID-19. Dlatego też rodziny zmarłych domagają się zrobienia zdjęcia zwłok przed zamknięciem trumny Obecnie obowiązujące przepisy nie zezwalają na wykonanie tego rodzaju czynności – napisał RPO Adam Bodnar. Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj
“Zwyczajna” śmierć jest coraz mniej obecna w kulturze. Ludzie nie umierają już w obecności rodziny, lecz na oddziałach szpitalnych, trumna ze zmarłym nie stoi już trzy dni w domu. Już jutro wernisaż organizowanej przez FAF wystawy “To, co nie umiera, nie żyje”, która pokaże nam jak do śmierci podchodzono na początku XX wieku. Według antropolog kultury, Joanny Tokarskiej-Bakir, dzisiejsza kultura ze swoim kultem młodości boi się śmierci jak diabeł święconej wody. - Świat, który nie wierzy już w żadną prawdę, który ma wszystko za maskę i pozór, przed tą najbardziej nieuchronną z prawd broni się jak może. - komentuje. Fundacja Archeologia Fotografii i Stowarzyszenie Edukacji Kulturalnej WIDOK zapraszają na wystawę „To, co nie umiera, nie żyje”, na której prezentowane będą archiwalne, dotąd niepublikowane fotografie pogrzebowe. Archiwalne, nie tylko dlatego, że wykonane zostały przed, albo zaraz po II wojnie światowej, ale także dlatego, że dziś prawie nikt nie robi już zdjęć zmarłym ani żałobnikom. fot. Jan Siwicki Na wystawie zobaczymy zdjęcia Bolesława Augustisa, ciągle jeszcze odkrywanego, międzywojennego fotografa. Jego kolekcja, licząca kilkanaście tysięcy klatek, przypadkowo znaleziona 10 lat temu, jest najbogatszym dokumentem fotograficznym Białegostoku lat Augustis prowadził w Białymstoku zakład Polonia Film. Był rzemieślnikiem, ale poza fotografowaniem w atelier dla zarobku, wychodził na ulicę i był bacznym obserwatorem miejskiego życia. Wynajmowano go też na specjalne sesje, w tym pogrzeby. Zdjęcia konduktów, trumien wyciąganych przez okno, czy żałobników są rzetelnym zapisem dokumentalnym okresu dwudziestolecia międzywojennego. Na ekspozycję składają się też zdjęcia Jana Siwickiego, wiejskiego fotografa z Jaczna pod Białymstokiem. W jego przypadku z kilkudziesięciu lat pracy uratowało się niespełna 300 szklanych negatywów. Siwicki fotografował życie swojej wsi, które toczyło się kołem wokół narodzin, wesel i pogrzebów. Te ostatnie były bodaj najważniejsze. Należało zachować wizerunek kochanego zmarłego, bo pamięć jest przecież zawodna. fot. Bolesław Augustis Zdjęcia obydwu autorów, oglądane dzisiaj, pokazują jak bardzo przez niespełna sto lat zmieniły się nasze obyczaje dotyczące odprowadzania zmarłych. Śmierć była czymś naturalnym, ludzie, szczególnie na wsi, byli z nią oswojeni. Dlatego nie dziwi np. fotografia, gdzie dzieci przy trumnie uśmiechają się bądź trzymają na niej ręce. Na grupowych portretach żałobnicy są autentycznie przejęci, ale też spokojni i pogodzeni. Ani Augustis, ani Siwicki nie robili pogrzebowych zdjęć z pobudek artystycznych czy filozoficznych. Stąd też ich autentyczność. Pozbawione są jakichkolwiek tez. Teraz, patrząc na nie po kilkudziesięciu latach można się zastanowić nad tą wielką kulminacją, która czeka każdą materię. fot. Jan Siwicki Wernisaż wystawy odbędzie się w czwartek, 9 lutego 2017 roku, o godzinie 18:00, w Galerii Fundacji Archeologii Fotografii, przy ul. Andersa 13, w Warszawie. Zdjęcie będzie można oglądać do 12 marca. Więcej informacji znajdziecie profilu facebookowym Fundacji Archeologii Fotografii oraz pod adresem (źródło: materiały prasowe)
Do napisania dzisiejszego wpisu zainspirował mnie jeden z czytelników, którego w tym miejscu chciałabym serdecznie pozdrowić. Fotografia post mortem była mi znana już wcześniej, a że temat wpisuje się bardzo dobrze w czasie jaki mamy, to postanowiłam go poruszyć na blogu właśnie teraz. Przełom października i listopada to okres, w którym częściej niż zwykle mówi się o śmierci, głównie ze względu na wypadające 1 listopada Wszystkich Świętych i towarzyszące temu wizyty na cmentarzach. Fotografia post-mortem Fotografia post-mortem, czyli pośmiertna, stała się popularna w drugiej połowie XIX wieku i stosowano ją do początku XX wieku. Zmarłym robiono zdjęcie nie tylko w trumnach ale i na stojąco korzystając ze specjalnie zrobionych do tego celu podtrzymujących stelaży. Chodziło o to, by modele wyglądali jak najbardziej naturalnie dlatego też wkładano im do rąk kwiaty lub książki. Te pośmiertne zdjęcia kojarzą mi się trochę z barokowym portretem trumiennym malowanym tuż po śmierci i umieszczanym przy trumnie lub w kościele. Tam też artyści starali się jak najbardziej wiernie odtworzyć wizerunek zmarłego, by pozostał w pamięci potomnych. Bo o pamięć tutaj najbardziej chodzi… Na przełomie XIX i XX wieku fotografia nie była jeszcze tak popularna i ogólnodostępna jak teraz. Ludzie często mieli po jednym zdjęciu najbliższej osoby, a na samo sfotografowanie się czekało się bardzo długo. Fotografia była bardzo droga, wykorzystywano ją tylko przy najważniejszych okazjach, dlatego też często zdjęcie zrobione tuż po śmierci było jedyną okazją na uwiecznienie bliskiej osoby. W tych czasach umierało bardzo dużo dzieci i to właśnie takich zdjęć jest najwięcej. Często wraz ze zmarłym fotografowali się wszyscy członkowie rodziny. Później takie fotografie noszono przy sobie w postaci medalionów czy carte de visite. Zmarli na zdjęciach mieli wyglądać jak żywi. W tym celu ustawiano ich przy pomocy metalowych stojaków, czasem otwierano oczy lub malowano gałki oczne na zamkniętych powiekach. Dlaczego boimy się robić zdjęcia zmarłym? Dzisiaj jak patrzymy na te zdjęcia, to w najlepszym przypadku czujemy niepokój. W głębi duszy zastanawiamy się po co w ogóle zostały one stworzone, a już na pewno sami nie zdecydowalibyśmy się na nic takiego. Dlaczego tak się dzieje? Dawniej śmierć była bardziej obecna w ludzkim życiu. Żyło się krócej, często choroby pustoszyły całe miasteczka i była dużo większa śmiertelność wśród dzieci niż teraz. Zmarli przed pogrzebem kilka dni leżeli w domu, gdzie byli opłakiwani przez całą rodzinę. Fotografia też była mniej popularna niż teraz, więc nie posiadało się setek zdjęć swoich bliskich robionych przy każdym spotkaniu. Śmierć pojawiała się i nie była tematem tabu. A teraz? Żyjemy w czasach, w których kultywowane są życie i młodość. Ludzie boją się śmierci, nie wspominają o niej. Nie chcemy mieć też kontaktu ze zmarłymi bliskimi – pogrzeby odbywają się często maksymalnie dwa-trzy dni po śmierci, a ciało leży z dala od domu w kostnicy zakładu pogrzebowego. Najbliższych zmarłych żegnamy przy zamkniętej trumnie, a samo robienie zdjęć w tym czasie wydaje nam się mocno niestosowne. Znalazłam wypowiedź na forum, gdzie jeden z użytkowników opowiada o tym, że zdjęcia w czasie pogrzebu były jeszcze dosyć popularnie w latach 90-tych: „W latach 90-tych pracowałem w laboratorium fotograficznym i wielokrotnie zetknąłem się z taką fotografią. Ludzie przynosili do wywołania filmy z rodzinnych pogrzebów, na których były całe serie zdjęć z nieboszczykiem w otwartej trumnie. Ciocia ze zmarłym, wujek ze zmarłym, wnuczka ze zmarłym i zbiorówka: wszyscy ze zmarłym.” ~fotograf Ciekawa jestem co Wy myślicie na ten temat. Spotkaliście się kiedyś z takimi zdjęciami lub fotografowaniem ciała (lub fotografowanie się z ciałem) w czasie pogrzebu? Jeśli tak to co czuliście w tym momencie? Jak zareagowaliście? 9 votes Article Rating
zdjęcie zmarłego przy trumnie