Rodzina nuklearna – tzw. rodzina mała, dwupokoleniowa, którą tworzą rodzice (przeważnie małżonków) oraz dzieci (biologiczne lub/i adoptowane). Rodzinę nuklearną łączą dwa typy więzi społecznych: małżeńskie i rodzicielskie. Coraz częściej jest to rodzina nieliczna, funkcjonuje model 2+1 (rodzice i jedno dziecko) lub 2+2 Z rodziną powiązane nasze pierwsze słowa, wspomnienia i przeżycia. Rodzina dla każdego człowieka jest najwyższą wartością. W rodzinie uczymy się pomagać sobie wzajemnie, słuchać, współodczuwać i kochać tak po prostu! Myśląć o rodzinie, najczęściej przychodzą nam na myśl ciepłe wspomnienia wspólnie spędzonych chwil z Bayer Full - Złote Przeboje - Wszyscy Polacy To Jedna Rodzina. Galeria. sortuj według: nazwa. typ pliku. rozmiar. data dodania. 4,7 MB. 17 mar 19 10:32. Vay Tiền Nhanh. Dzisiejszy odcinek Porannego Inspiratora jest o rodzinie, a dokładniej o tym, że rodzina nie powinna być barierą, ale POWODEM do działania. Zapraszam do oglądania lub czytania 🙂 Wersja tekstowa Dzień dobry! Witam cię w kolejnym porannym inspiratorze! Dzisiaj zajmiemy się takim tematem pod wiele mówiącym tytułem „NIE MOGĘ DZIAŁAĆ, BO RODZINA”. Czasami dostaję od Was maile, prywatne wiadomości, w których piszecie: „Bartek, chciałbym założyć bloga, jakiś biznes online… Chciałbym nagrywać wideo, ale nie mogę, bo wiesz, trzeba posprzątać, ugotować, uprać…” Albo: „Bartek jadę rano do pracy, wracam do domu i jestem zmęczony, dwie godziny stoję w korkach…” i tym podobne. I mam wrażenie, że ten ktoś wtedy tak naprawdę pisze: ja bym chciał, ale nie mogę, bo rodzina. Tak, jakby ta rodzina była jakąś przeszkodą! Jakąś barierą! A przecież powinno być odwrotnie! Ty powinieneś działać, BO rodzina! Rodzina nie powinna być wymówką! Ona powinna być Twoim paliwem! Czymś, co cię napędza! Ja wiem, że teraz pojawia się pytanie: Bartek, ale KIEDY ja mam to robić? Ja wiem, że może masz pracę na etacie albo własny biznes plus mnóstwo dodatkowych rzeczy. Ale doba każdego z nas trwa zawsze dwadzieścia cztery godziny. Tego się nie zmieni, więc… musisz wstać wcześniej. Albo iść spać później. Musisz wykorzystywać weekendy. Zabrać czasem dziecko do babci, cioci, koleżanki. I wtedy trzeba ten czas maksymalnie wykorzystać. Ostatnio dostałem maila: „ja stoję w korku 2 godziny i jak wracam, to po prostu jestem zmęczony”. Kurde! Gdybym ja stał w korku tyle czasu to zdążyłbym nagrać co najmniej 5 materiałów wideo, albo przynajmniej stworzyć jakieś ich szkice, notatki, przygotować się do ich nagrania, żeby nie tracić na to czasu później. Wiem, że takie rzeczy nie są idealne, ale… są! Naprawdę! W sieci widać mnóstwo osób, które w samochodzie tworzą swoje materiały. Już coś robią, usiłują w ten sposób pchnąć tą lokomotywę, rozpędzić tę kulę! Zdaję sobie sprawę z tego, że niektóre rzeczy są mocno absorbujące: zmywasz garnki, bawisz się z dzieckiem, sprzątasz. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, by wykorzystać ten czas również w inny sposób. Ucz się czegoś! Słuchaj audiobooków, włączaj sobie jakieś kursy wideo. Ja tak bardzo często robię, że bawię się ze swoim dzieckiem, układamy sobie klocki, a w tle lecą jakieś audiobooki, jakieś kursy wideo i przy okazji zawsze coś trafia do mojej głowy, uczę się czegoś mądrego. Jeśli chcesz pisać – pisz, gdzie się da. Idziesz do ubikacji? Bierz ze sobą zeszyt. Może brzmi dziwnie, ale zawsze masz te 5-10 minut dla siebie. I tak prawdopodobnie idziesz tam z telefonem, przeglądasz snapchata czy inne bzdury, dlaczego by więc nie spożytkować tego czasu trochę mądrzej? Jeździsz autobusem? Tez można coś stworzyć. Jeśli mieszkasz w zatłoczonym mieście, może warto się przesiąść ze swojego samochodu właśnie na komunikację miejską? To pozwoli Ci wykorzystywać czas poświęcany na transport czy to na edukację , czy na tworzenie swoich rzeczy. Możesz obmyślać wtedy jakieś notatki, szkice, wstępne zarysy nowych projektów. Ja też swego czasu, jak bardzo dużo jeździłem do klientów, zawsze miałem przy sobie dyktafon, żeby przynajmniej nagrywać jakieś notatki na artykuły. Później przyjeżdżałem do domu i to wszystko spisywałem. I uważam, że to był świetny sposób pracy, bo kiedy siadałem do pisania, miałem już praktycznie gotowy cały artykuł. Teraz konkretne przykłady. Moja koleżanka – Magdalena Rolnik, która wychowuje trójkę dzieci, ma na głowie dom, a wcale jej to nie przeszkadza w prowadzeniu bloga. Regularnie publikuje i z powodzeniem wszystko ze sobą godzi. Ma bardzo dużo obowiązków, ale narzuciła sobie dyscyplinę, nauczyła swoje dzieci iść o odpowiedniej godzinie spać, nauczyła się wcześniej wstawać i wszystko tak zorganizowała, że ma czas i siłę cały czas TWORZYĆ. Jak wejdziesz na jej blog to sam się zdziwisz, jak ona potrafi te rzeczy ze sobą zgrać. Kolejny przykład – Michał Szafrański, który jest teraz bardzo znany w blogosferze, również przez pierwsze dwa lata prowadził swojego bloga jednocześnie pracując na etacie. Bloga pisał po godzinach, a sam pewnie doskonale wiesz, że Michał tworzył – i dalej tworzy – naprawdę wyczerpujące i długie artykuły. Ze mną zresztą było tak samo. Pracowałem w szkołach, prowadziłem kursy indywidualne, a na blogu wszystko robiłem po godzinach! Kolejny przykład- Karol Werner, mój kolega z bloga Ok, Karol jeszcze nie ma rodziny, ale prowadził blog pracując na pełny etat. Pisał swoje artykuły w… autobusie. Raz nawet wrzucił zdjęcie jak wygląda jego „biuro”, gdzie powstawała większość jego artykułów. Polecam zerknąć, jeśli szukasz dowodu na to, że jeśli naprawdę ci na czymś zależy, to po prostu znajdziesz na to czas i to zrobisz. Pamiętaj! Rodzina nie może być wymówką, rodzina powinna być powodem. I w dzisiejszym materiale to tyle. Jeśli podobał Ci się dzisiejszy Poranny Inspirator – zostaw lajka, komentarz, poleć moją serię znajomym i pamiętaj, że kolejny już jutro o 6:30! Słyszę w słuchawce telefonu jednym uchem: „Będzie dwójka dzieci. Przywieziemy”. A w drugim uchu słyszę: „Zaopiekuj się mną. To wiozą mnie. Mam na imię Jezus”... W kuchni wisi duży krzyż. Na ścianie za nim widać wyraźną rysę, pęknięcie, które przebiega, przecinając poziomą belkę. Tak samo jest z życiem dzieci, które znalazły się w tym domu, których „pęknięty” los stara się posklejać Jezus Chrystus. Dziś nie widać po nich przeżyć minionych dni, nieprzespanych nocy, strachu i braku poczucia bezpieczeństwa. Z ich twarzy nie znika uśmiech. Przy stole w kuchni siedzi kilka dziewcząt. Żywo rozmawiają, śmieją się, żartują. Agnieszka, trzymając na rękach córkę Maję, stawia na blat talerz z ciastem. Każdy sięga po kawałek i na chwilę nastaje cisza. Jeszcze kompot i herbata, co kto woli. – Napisałyśmy o naszym domu piosenkę – zagaduje Michasia. I zaczynają nucić: „Mieszkamy w Katolickim, jesteśmy sobie bliscy, jemy z jednej miski sos z pudliszki, bo nie ma drugiej miski...”. Jak rodzina – śmieje się Agnieszka. – My tu tworzymy grupę takich ziomali – dodaje Weronika. Żeby żyć inaczej Nagle rozbrzmiewa dzwonek. Siostra Vianneja otwiera drzwi. W progu pojawia się Magda, energiczna dziewczyna, uśmiechnięta, i od razy zagaduje, że wraca z egzaminu, trudno nie było, powinna zdać. – To nasza wychowanka, już samodzielna. Przyszła po swoją siostrę, żeby ją wziąć na popołudnie – wyjaśnia siostra zakonna. Magda odbiera telefon i tłumaczy, że: „Jakoś mi poszło, trochę się pomyliłam, ale dobrze było. Było o zmianie poszwy, podkład płócienny, gumowy. Ale na pewno zdam, cieszę się... Później porozmawiamy. Jestem w domu i Agnieszkę zabieram”. – Jak tu trafiłam? Sprawy rodzinne się nieco skomplikowały. Rodzice zaczęli pić, zaniedbywać nas. Przez to miałam problemy w szkole. I sąd zdecydował, że kieruje mnie do „Katolickiego”. Zadomowiłam się tu i żyłam, dzień po dniu. Kiedy tu trafiłam, miałam 15 lat. Także duża byłam. Rozumiałam to, co się stało. Jeździłam do rodziców, odwiedzałam ich. Bo tu dba się o to, żeby dzieci miały kontakt ze swoimi rodzicami. Dziś wiem, że to dobrze. Dziś jestem samodzielna, od pięciu lat sama się utrzymuję. Pracuję, uczę się. Są ludzie, co się łamią, a ja się nie łamię. Chodziłam na zajęcia sportowe, dużo sportu uprawiałam. Mam dużo dyplomów i wyróżnień. Unihokej, piłka ręczna. Biegałam w Maratonie Lednickim, na lednicką rybę biegłam – wylicza. Magda skończyła szkołę zawodową, później liceum. Dalej się uczy, kończy kurs na opiekunkę środowiskową. – Przyszłam po Agnieszkę. Jest młodsza ode mnie. Pamiętam, odbierałam poród, kiedy mama ją rodziła. W domu się urodziła. Mała byłam wtedy – uśmiecha się. Agnieszka po urodzeniu trafiła do rodziny opiekuńczo-wychowawczej. – Zaadoptowali ją na stałe. Ale nie wyszło, zaczęli pić. Była jeszcze gorsza patologia niż u nas. Trzy lata temu trafiła do „Katolickiego”. Teraz jest dobrze – mówi Magda. Cieszy się, bo teraz ich rodzice nie piją, jak mówi, „opamiętali się”. – Co dla mnie jest dziś najważniejsze? Żeby żyć inaczej, żeby stworzyć sobie inne życie niż moi rodzice. Ludzie mawiają: „Jaka matka, taka córka”. Ale zdziwili się. U mnie tak nie jest – podkreśla. Wstaje. Wraz z Agnieszką idą na miasto. CYTAT( to znaczy ze bylo okropnie? Co to znaczy?? Lewatywa i golenie bez pytania czy siÄ™ zgadzam. CaĹ‚y porĂłd przeleĹĽaĹ‚am, bo poĹ‚oĹĽna nie pozwoliĹ‚a mi nawet usiąść. W dodatku zmuszaĹ‚a mnie do leĹĽenia na jednym boku, co powodowaĹ‚o, ĹĽe bĂłle czuĹ‚am caĹ‚y czas, bez przerw, miÄ™dzy skurczami teĹĽ mnie bolaĹ‚o, tak, ĹĽe po dwĂłch godzinach nie miaĹ‚am juĹĽ na nic siĹ‚y. Na pytanie, czemu muszÄ™ leĹĽeć, odpowiadaĹ‚a, ĹĽe mi wody odeszĹ‚y. A to, jeĹ›li główka jest juĹĽ przyparta do szyjki, niczemu nie przeszkadza. KroplĂłwkÄ™ teĹĽ dostaĹ‚am z marszu, zanim zdÄ…ĹĽyĹ‚am siÄ™ zorientować, co siÄ™ dzieje. Nie pozwolono mi nawet wody siÄ™ napić przez caĹ‚e te 5 godzin spÄ™dzonych na porodĂłwce - a to byĹ‚ lipiec i upaĹ‚ jak cholera. Szycie po niaciÄ™ciu takie, ĹĽe przez 10 dni na tyĹ‚ku nie usiadĹ‚am, a siniaka miaĹ‚am takiego, jakby mi ktoĹ› kijem baseballowym przywaliĹ‚. Po porodzie - zero pomocy przy opiece nad dzieckiem. Ĺ»adna poĹ‚oĹĽna nie potrafiĹ‚a mi pokazać, jak siÄ™ prawidĹ‚owo przystawia dziecko do piersi, w zwiÄ…zku z czym dziecko straciĹ‚o na wadze ponad 10%. Zaczęło przybierać momentalnie, jak tylko zostaĹ‚o po raz pierwszy prawidĹ‚owo nakarmione (po 3 dniach, dziÄ™ki pomocy oddziaĹ‚owej). Jedyne rady, jakich potrafiĹ‚y udzielać pielÄ™gniarki i poĹ‚oĹĽne to takie, ĹĽeby dziecko nakarmić butelkÄ…, skoro pĹ‚acze. Na moje stwierdzenie, ĹĽe chcÄ™ dziecko karmić piersiÄ… usĹ‚yszaĹ‚am "No tak, kolejna po szkole rodzenia". Zmiana podkĹ‚adu czy koszuli z wielkÄ… Ĺ‚askÄ…, po kilkukrotnych proĹ›bach. Po samym porodzie, przez prawie dwie godziny prosiĹ‚am, ĹĽeby dali mi coĹ› do jedzenia (byĹ‚ przewidziany dla mnie obiad), myĹ›laĹ‚am, ĹĽe umrÄ™ z gĹ‚odu, zanim raczyli coĹ› przynieść. Pięć tygodni temu rodziĹ‚am na 1go Maja i tam nic z tego, co opisaĹ‚am tu powyĹĽej nie miaĹ‚o miejsca. MoĹĽe nie jest to szpital luksusowy, ale na pewno z duĹĽo bardziej ludzkim podejĹ›ciem. A KamieĹ„skiego kaĹĽdemu bÄ™dÄ™ odradzać.

bo to jest rodzina podkład